Życie jako obowiązek. A jeśli nie chcesz już grać w tę grę
0
(0)

Istnieją chwile, gdy życie przestaje się wydawać naturalnym stanem rzeczy, a staje się czymś, co trzeba wykonywać – jak obowiązek, który ktoś nam narzucił bez pytania o zgodę. W takich momentach każdy kolejny dzień przypomina kolejną kartę w grze, w której nigdy się nie zapisaliśmy, ale z której nie wolno nam odejść. To uczucie zna prawdopodobnie każdy, choć nie każdy jest gotowy je nazwać.

Współczesny świat obserwuje zjawisko, które psychologowie określają jako „cichą rezygnację z życia” – stan, w którym człowiek nie podejmuje aktywnych kroków ku samozniszczeniu, ale przestaje uczestniczyć w życiu w sposób pełny i świadomy. To nie jest depresja w klasycznym rozumieniu, choć może z nią współistnieć. To raczej rodzaj egzystencjalnego zmęczenia, które każe pytać: po co to wszystko?

Pytanie to nie jest nowe, choć jego intensywność w naszych czasach zdaje się szczególna. Gdy życie jako obowiązek staje się ciężarem nie do uniesienia, pozostaje nam zmierzyć się z fundamentalnym dylematem ludzkiej egzystencji: czy możemy przestać chcieć żyć, nie rezygnując z życia?

Ciężar istnienia bez wyboru

Życie jako obowiązek to koncepcja, która przebija się przez całą historię ludzkiej myśli. Nie wybieramy swojego przyjścia na świat, nie podpisujemy kontraktu na uczestnictwo w egzystencji. A jednak społeczeństwo, kultura, najbliżsi – wszyscy zdają się oczekiwać, że będziemy w tej grze uczestniczyć z entuzjazmem, a przynajmniej z podstawową chęcią do życia.

Gdy ta chęć zanika, rodzi się szczególny rodzaj samotności. To samotność człowieka, który przestał rozumieć reguły gry, w którą wszyscy wokół niego grają z taką naturalnością. Dlaczego oni wstają rano? Dlaczego planują przyszłość? Dlaczego cieszą się z małych rzeczy? Te pytania stają się dręczące nie dlatego, że ktoś szuka na nie odpowiedzi filozoficznej, ale dlatego, że przestaje je odczuwać jako oczywiste.

Cicha rezygnacja z życia manifestuje się na różne sposoby. Czasem to stopniowe wycofywanie się z aktywności, które wcześniej sprawiały radość. Czasem to mechaniczne wykonywanie codziennych czynności bez wewnętrznego zaangażowania. Czasem to utrata zdolności do planowania przyszłości – nie dlatego, że ktoś myśli o śmierci, ale dlatego, że przyszłość przestaje mieć znaczenie.

To zjawisko różni się od klasycznej melancholii czy depresji tym, że często nie towarzyszy mu cierpienie. Jest raczej rodzajem pustki, obojętności, która może być nawet uspokajająca w swojej bezbolesności. Człowiek funkcjonuje, ale nie żyje. Istnieje, ale nie uczestniczy.

Absurd jako codzienność

Albert Camus nazwał to doświadczenie absurdem – konfrontacją między ludzką potrzebą sensu a milczeniem świata. Absurd nie jest filozoficzną abstrakcją, lecz bardzo konkretnym doświadczeniem. To moment, gdy człowiek patrzy na swoje życie jak na dziwny spektakl, w którym gra rolę, której nie rozumie, przed publicznością, która być może wcale nie istnieje.

Absurd objawia się w najbardziej prozaicznych sytuacjach. W kolejce do kasy w supermarkecie, gdy nagle uderza nas myśl: „Po co tu stoję?”. Podczas rutynowej rozmowy z kolegą, gdy zdajemy sobie sprawę, że wypowiadamy słowa, które nic nie znaczą. W trakcie wykonywania pracy, która wydaje się pozbawiona jakiegokolwiek głębszego sensu.

Camus twierdził, że absurd jest punktem wyjścia, nie punktem docelowym. Człowiek absurdalny to ten, który rozpoznał bezsenso-wność istnienia, ale nie uciekł od niej w samobójstwo ani w złudzenia. To ten, który zdecydował się żyć pomimo absurdu – a może właśnie dzięki niemu.

Ale co dzieje się, gdy ktoś utyka w tym punkcie wyjścia? Gdy rozpoznanie absurdu nie prowadzi do buntu czy twórczego zaangażowania, lecz do rodzaju egzystencjalnego oderwania? Współczesna „cicha rezygnacja” może być właśnie takim zawieszeniem między rozpoznaniem absurdu a podjęciem decyzji o tym, co z tym zrobić.

Kierkegaardowski lęk przed wyborem

Søren Kierkegaard pisał o lęku jako o zawrocie głowy wolności. Człowiek stojący nad przepaścią odczuwa lęk nie tyle przed upadkiem, ile przed możliwością skoku. To lęk przed własną wolnością do czynienia zła, do autoprzekstalcania, do rezygnacji.

W kontekście życia jako obowiązku lęk Kierkegaarda nabiera szczególnego znaczenia. Człowiek, który przestał chcieć uczestniczyć w grze życia, stoi nad przepaścią nie-uczestnictwa. Może nie myśli o samobójstwie, ale odczuwa zawrót głowy przed możliwością całkowitego wycofania się z egzystencji – przy jednoczesnym pozostaniu przy życiu.

Ten lęk może być paraliżujący. Kierkegaard rozróżniał między wyborem estetycznym, etycznym i religijnym, ale co dzieje się z człowiekiem, który nie potrafi dokonać żadnego z tych wyborów? Który utknął w przedsionku decyzji, niezdolny ani do pełnego zaangażowania w życie, ani do definitywnej rezygnacji?

Współczesna kultura oferuje mnóstwo sposobów na unikanie tego fundamentalnego wyboru. Media społecznościowe, rozrywka na żądanie, konsumpcjonizm – wszystko to może funkcjonować jak morfina dla egzystencjalnego bólu. Ale morfina nie leczy, tylko maskuje objawy.

Społeczne oczekiwania wobec życia

Żyjemy w kulturze, która fetyszyzuje szczęście i spełnienie. „Żyj pełnią życia”, „realizuj swoje marzenia”, „bądź najlepszą wersją siebie” – te hasła bombardują nas z każdej strony. W takim kontekście przyznanie się do tego, że po prostu nie chce się już grać w tę grę, staje się formą społecznego tabu.

Społeczeństwo ma swoje mechanizmy radzenia sobie z tymi, którzy wyrażają chęć odejścia z życia – systemy interwencji kryzysowej, terapie, leki. Ale co z tymi, którzy nie chcą odejść, ale także nie chcą zostać? Którzy funkcjonują na granicy uczestnictwa i nie-uczestnictwa?

Cicha rezygnacja z życia może być formą protestu przeciwko społecznym oczekiwaniom. Jeśli nie możemy odejść z gry, możemy przestać w niej uczestniczyć emocjonalnie. Możemy wykonywać ruchy bez wewnętrznego zaangażowania, spełniać role bez identyfikacji z nimi.

To prowadzi do paradoksalnej sytuacji: człowiek może być społecznie funkcjonalny, wykonywać swoją pracę, utrzymywać relacje, a jednocześnie być wewnętrznie nieobecny. To funkcjonowanie w trybie autopilota, gdzie świadomość obserwuje ciało i umysł wykonujące codzienne czynności, ale nie czuje się za nie odpowiedzialna.

Terapeutyzacja egzystencji

Współczesna kultura ma tendencję do medykalizowania wszystkich form cierpienia egzystencjalnego. Jeśli ktoś przestaje odczuwać radość z życia, otrzymuje diagnozę depresji. Jeśli ktoś kwestionuje sens codziennych aktywności, potrzebuje terapii. Jeśli ktoś doświadcza pustki egzystencjalnej, powinien zażywać leki.

Ta tendencja, choć często pomocna, może także maskować głębsze pytania filozoficzne. Nie każde cierpienie egzystencjalne jest patologią wymagającą leczenia. Czasem jest to naturalna reakcja na konfrontację z fundamentalnymi problemami ludzkiej egzystencji.

Kiedy życie staje się obowiązkiem, pytanie brzmi: czy to problem do rozwiązania, czy warunek do zaakceptowania? Czy cicha rezygnacja z życia to objaw choroby, czy rodzaj mądrości? Czy człowiek, który przestał wierzyć w sens gry, w którą wszyscy gramy, jest chory, czy po prostu szczery?

Terapeutyzacja egzystencji może prowadzić do sytuacji, w której każde poważne pytanie o sens życia jest traktowane jako symptom wymagający interwencji. To z kolei może prowadzić do jeszcze większego wyobcowania tych, którzy doświadczają egzystencjalnego kryzysu – czują się nie tylko samotni w swoim doświadczeniu, ale także patologizowani przez społeczeństwo.

Milczenie jako odpowiedź

W obliczu niemożności znalezienia satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie o sens życia, niektórzy wybierają milczenie. Nie milczenie jako bierność, ale milczenie jako świadomą odmowę uczestnictwa w grze, której reguł nie akceptują.

To milczenie może przyjmować różne formy. Czasem to wycofanie się z intensywnych relacji społecznych. Czasem to rezygnacja z ambicji i planów na przyszłość. Czasem to po prostu przestanie udawania, że wszystko jest w porządku.

Milczenie może być formą honesty wobec siebie i świata. Zamiast udawać entuzjazm, którego się nie odczuwa, zamiast grać role, w które się nie wierzy, człowiek wybiera autentyczność pustki. To może być bolesne dla otoczenia, ale czy nie jest bardziej uczciwe niż ciągłe udawanie?

Filozofia Wschodu od wieków zna koncepcję wu wei – działania przez nie-działanie. Może cicha rezygnacja z życia to współczesna, zachodnia wersja tej idei? Może to sposób na pozostanie przy życiu bez aktywnego w nim uczestnictwa, forma egzystencjalnej medytacji?

Wybór bez wyboru

Paradoks życia jako obowiązku polega na tym, że nawet rezygnacja z wyboru jest wyborem. Człowiek, który decyduje się nie decydować, podejmuje fundamentalną decyzję egzystencjalną. Cicha rezygnacja z życia to także forma życia – być może jedna z możliwych odpowiedzi na absurd egzystencji.

Może nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, co zrobić, gdy nie chce się już grać w grę życia. Może każda odpowiedź – czy to Camusowskie przyjęcie absurdu, czy Kierkegaardowski skok wiary, czy też cicha rezygnacja – jest równie niepełna i równie człowiecza.

Co pozostaje? Może tylko świadomość, że nie jesteśmy sami w tym doświadczeniu. Że pytanie o sens życia i prawo do rezygnacji z niego zadawali sobie ludzie we wszystkich epokach. Że egzystencjalne zmęczenie nie jest oznaką słabości, ale może być oznaką głębokiej refleksji nad kondycją ludzką.

Życie jako obowiązek nie musi być przekleństwem. Może być też formą solidarności – z tymi, którzy przyszli przed nami i zadawali te same pytania, i z tymi, którzy przyjdą po nas i będą je zadawać nadal. Może obowiązek życia to nie obowiązek wobec jakiejś abstrakcyjnej instancji, ale wobec wspólnoty pytających, zwątpionych, poszukujących – wspólnoty, do której należymy przez samo zadawanie tych pytań.

Może właśnie w tym pytaniu, a nie w odpowiedzi, kryje się coś, co warto zachować. Coś, co sprawia, że warto wstać jutro rano – nie po to, żeby znaleźć sens, ale żeby go nadal szukać.


Źródła i inspiracje

  • Albert Camus, Mit Syzyfa. Esej o absurdzie
  • Søren Kierkegaard, Pojęcie lęku, Choroba na śmierć
  • Thomas Nagel, Absurd, Stanford Encyclopedia of Philosophy
  • William Styron, Darkness Visible: A Memoir of Madness
  • Viktor Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu

Jak oceniasz ten artykuł?

Kliknij na gwiazdkę aby ocenić!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Aktualnie brak głosów. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz